okładka

okładka

Pireneje, czyli takie różne przemyślenia w drodze....

Czasem siedzimy naprzeciwko siebie przy stole, a między nami jest wiele kilometrów, spiętrzone góry, ostre skały, niebezpieczne szlaki – to Camino – po hiszp. droga. Każde dobre słowo zbliża.

W ramach wyprawy do Hiszpanii, jechałyśmy z Segovii w stronę tych ogromnych gór – najpierw szeroka autostrada, potem zwykła dwupasmówka. Odsłoniły się ogromne masywy skalne, krajobraz niewyobrażalny – pustkowie, wzbierająca burza w powietrzu, skłębione chmury i ogromne góry. Droga coraz bardziej kręta, karkołomna ponad przepaściami wiła się w szalonych serpentynach. Klimat jak ze starej pieśni Olgi Małkowskiej – pionierki polskiego harcerstwa:

Podnóża moich gór
Osnuły szare mgły
Nad niemi pasma chmur
Rzęsiste ronią łzy
Lecz dumne czoła mych skał
Nie znosząc mroków tych mąk
Przez chmur przebiły się wał
I w słońca patrzą krąg.
Choć smutku tyle w krąg
I prób nieznanych kres
Nie wolno łamać rąk
I próżnych ronić łez
Lecz śmiało w górę wznieść skroń
I wierzyć, że mroków tych cień
Słoneczną kryje gdzieś toń
I wielki jasny dzień.

Tak wyglądały Pireneje od strony hiszpańskiej. Kiedy przejechaliśmy długi tunel pod najwyższą z gór, znalazłyśmy się po stronie francuskiej, jakby w innym świecie. Krajobraz krainy „miodem i mlekiem płynącej” – zielone zbocza porośnięte soczystą trawą, droga wijąca się wśród kolejnych miejscowości nie mająca nic z grozy i bliskość Lourdes – cudownego sanktuarium wśród gór, wyglądającego jak pałac królowej z bajki.
Trudno uwierzyć, że te dwa światy przedzielone górami, a połączone tunelem, były tak odmienne. Od strony hiszpańskiej wpływ wiatrów znad oceanu zrobił swoje i strona francuska osłonięta górami od tych groźnych wiatrów.

Czasem siedzimy naprzeciwko siebie przy stole, a między nami „Pireneje”. Każdy mówi w swoim języku – nie możemy się zrozumieć, każdy ma swój odmienny obraz tych „gór”. Zaryzykujemy wspinaczkę, czy zaczniemy wiercić tunel… Każde dobre słowo nas zbliży – to Camino od serca do serca. Długa podróż, skalista i niebezpieczna.

To książka o różnego rodzaju podróżach.
To książka „z Jajem”... w której występuje jeden wampir…
To książka, która może komuś dać do myślenia…

Lubię obserwować świat, ludzi i różne zjawiska, a te obserwacje próbuję wyrazić w widzialnej formie. Piszę, bo mnie to po prostu cieszy. Czuję, że życie to coś znacznie więcej niż to co zjemy, czy ile mamy na koncie...

Targi Wydawców Katolickich 2014

Targi Wydawców Katolickich 2014

Camino portugues 2013



Dos Gandalfos…

Gandalf! Gdybyście o nim słyszeli bodaj ćwierć tego, co ja — a ja słyszałem ledwie małą cząstkę tego, co o nim mówią — już byście wiedzieli, że czeka was na pewno niezwykła historia. Gdziekolwiek bowiem zjawił się Gandalf, opowieści i przygody jakby cudem wyrastały dokoła niego. (…) Gandalf nie ruszył się z miejsca. Stał oparty na lasce i nic nie mówiąc przyglądał się hobbitowi…
/J. R. R. Tolkien, Hobbit…/

To porównanie przyszło mi do głowy, kiedy zobaczyłam odbite na asfalcie nasze pielgrzymie cienie wraz z naszymi szczupłymi i wysokimi przyjaciółmi, kosturkami – eukaliptusem i bambusem. Pierwsza myśl była taka, że jesteśmy jak te dwa Mojżesze… ale później zdecydowanie bardziej humorystyczne wydało mi się określenie „dos Gandalfos”. Tak wpisałyśmy się do książki pamiątkowej w „Mason Don Pulpo” i tak już zostało. A skąd się wzięli nasi szczupli i wysocy przyjaciele? Jako pierwszy dołączył do nas eukaliptus. To było na podejściu na „Wzgórze zmarłej kobiety ”. Pojawił się spontanicznie – ot tak sobie leżał sobie przy drodze i podniesiony od razu przypasował do mojej ręki. Bambus czekał na mamę w albergu w Tamel i też od pierwszych kroków przylgnął do ręki i wspomógł kolejne kroki aż do Santiago.

/J. R. R. Tolkien, Hobbit…/To porównanie przyszło mi do głowy, kiedy zobaczyłam odbite na asfalcie nasze pielgrzymie cienie wraz z naszymi szczupłymi i wysokimi przyjaciółmi, kosturkami – eukaliptusem i bambusem. Pierwsza myśl była taka, że jesteśmy jak te dwa Mojżesze… ale później zdecydowanie bardziej humorystyczne wydało mi się określenie „dos Gandalfos”. Tak wpisałyśmy się do książki pamiątkowej w „Mason Don Pulpo” i tak już zostało. A skąd się wzięli nasi szczupli i wysocy przyjaciele? Jako pierwszy dołączył do nas eukaliptus. To było na podejściu na „Wzgórze zmarłej kobiety ”. Pojawił się spontanicznie – ot tak sobie leżał sobie przy drodze i podniesiony od razu przypasował do mojej ręki. Bambus czekał na mamę w albergu w Tamel i też od pierwszych kroków przylgnął do ręki i wspomógł kolejne kroki aż do Santiago.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz